niedziela, 23 lutego 2014

Opowiadanie cz.5

Żółw chyba pierwszy raz podróżował świstoklikiem bo był lekko oszołomiony.
Schowałam wypalony świstoklik do kieszeni i wyciągnęłam stamtąd mały, srebrny gwizdek ozdobiony czerwonymi i żółtymi kamieniami. Dmuchnęłam w niego,a gwizdek wydał przenikliwy, wibrujący dźwięk. Po chwili z lasu po naszej lewej stronie wybiegł truchtem mój koń. Dobiegł do mnie i zaczął czule trącać mnie pyskiem. Pogłaskałam go delikatnie i pociągnęłam wodze każąc mu się odwrócić do mnie bokiem. Wyjęłam z juków linę, którą położyłam na ziemi i zaczęłam zaciskać popręgi na brzuchu konia. Rana przy łokciu dała o sobie znać. Po skończeniu tej czynności podniosłam sznur i jeden koniec przywiązałam do metalowego kółka przyczepionego do siodła a drugim przewiązałam pęta mutanta. Ponownie sięgnęłam do torby i wyciągnęłam metalowy, podłużny przedmiot z jednym spłaszczonym końcem, a drugim zaokrąglonym. Przyłożyłam płaską część do ramienia żółwia i nacisnęłam drugi koniec. Błysnęło delikatnie i na ramieniu Leonarda pojawił się mały znak przedstawiający miecz wbijający się w czaszkę. Tak bractwo oznaczało czyjąś przynależność do siebie. Wspięłam się na siodło i obróciłam się w nim bokiem żeby widzieć mojego więźnia który powoli odzyskiwał świadomość. Rozejrzał się, mrugając oczami jakby nie dowierzał w to co widzi. Wstał i popatrzył na linę którą teraz był przywiązany do siodła. Szarpnął za nią delikatnie. Już próbuje? Zadziwiające. Uniosłam do góry pilota i nacisnęłam czarny guzik. Przez ciało żółwia od strony znaku przebiegł impuls elektryczny. Nie był na tyle mocny żeby stracił przytomność, ale wystarczający żeby odczuł ból. Nie spodziewając się tego krzyknął zaskoczony.

-Bolało? - spytałam się cicho.

Nie odpowiadał. Znów nacisnęłam guzik. Kolejny impuls.

-Pytam czy bolało. - powtórzyłam chłodno.

Kiwnął powoli głową.

-Więc uprzedzam Cię że jeśli w jakikolwiek sposób spróbujesz ucieczki poczujesz dokładnie coś takiego.

Im będziesz bliżej tym impuls będzie mocniejszy... - przerwałam na chwilę.

-...możesz nie wierzyć ale mi też się to niezbyt podoba. - dokończyłam ciszej.

Mruknął coś pod nosem co brzmiało jak "akurat".
Uśmiechnęłam się ponuro. To będzie ciekawa podróż.

Cdn.

wtorek, 18 lutego 2014

Opowiadanie cz.4

Zaatakowali.
Ale zanim jeszcze zdążyli dobiec do pierwszego człowieka z bandy, okręciłam się i klękając na jedno kolano, chwyciłam ponownie żółwia leżącego przy mnie jednocześnie przystawiając mu nóż do gardła.

-Tylko się zbliżcie, a on zginie! - warknęłam.

W jednej sekundzie znieruchomieli i odsunęli się do tyłu. Został tylko ich przywódca.
Szef spoglądał przez chwilę zdumiony, to na mnie, to na mutanta w niebieskiej bandanie. Patrzyłam zimno w oczy żółwia. Wie że nie żartuję, i zrobię to co mówię, nawet się nie wahając. Po chwili odezwał się :

-Weź mnie.

Zmarszczyłam brwi. On chyba nie wie co robi. Powtórzył z większym naciskiem :

-Weź mnie zamiast niego.

Szef w jednej chwili otrząsnął się ze zdziwienia. Na jego twarzy ponownie pojawił się chytry uśmiech.

-Dobrze, świetnie! Kate?

Kiwnęłam palcem na Silia. Podszedł do mnie i przejął z moich rąk żółwia. Wyciągnął swój sztylet, nie przystawiając go do krtani więźnia, jednak cały czas trzymając go w gotowości do śmiertelnego ciosu.

-Oddaj mi swoją broń.

Zwróciłam się do mutanta stojącego na środku. Odpiął ze swojej skorupy dwie katany, i rzucił je do mnie. Złapałam obie jedną ręką. Żółw w fioletowej bandanie oprzytomniał na tyle żeby zorientować się w sytuacji.

-Leo, nie rób tego.

Wyszeptał słabo.

-Cisza.

Silio potrząsnął nim lekko. Dwaj bracia obserwowali z tyłu poczynania ich dowódcy. Najwyraźniej mają zaufanie do niego i do jego decyzji bo choć widać było że nie podoba im się ten pomysł, stali w ciszy. Przypięłam sobie oba miecze do pasa.

-Podejdź tutaj.

Żółw spokojnie podszedł, a ja chwyciłam go za ramię. Lekkim ruchem głowy wskazałam na stojących z tyłu mutantów, każąc Siliemu wypuścić trzymanego więźnia. Szybkim krokiem podeszli, wzięli brata i znów odsunęli się w cień. Obróciłam Leonarda przodem do siebie i zaczęłam związywać mu ręce.

-Nie rozumiem twojej decyzji.

Powiedziałam cicho, aby nikt tego nie usłyszał. Żółw uśmiechnął się lekko.

-Może nie miałaś dla kogo takiej podjąć.

Odpowiedział równie cicho. Ciekawy punkt widzenia. Związawszy mu nadgarstki liną, ponownie chwyciłam go za ramię i mocnym naciskiem zmusiłam do uklęknięcia przodem do swych towarzyszy.
 Nagle nastąpił wybuch.
Ze sklepienia posypał się tynk i kamienie. Rhwelt rzucił do mnie świstoklik, mówiąc :

-Kate, łap i uciekaj!

Ostatnie słowo wykrzyczał bo drugi, potężniejszy wybuch wstrząsnął lochami. Chwyciłam świstoklik który zajaśniał niebieskim światłem. Obraz przed moimi oczami zmienił się w rozmazaną smugę : czerwony kapelusz Siliego, zieleń żółwi i srebrny ślad noża którym Szef rzucił w moją stronę, najwyraźniej myśląc że uciekam. Poczułam nagły ból w ramieniu, tuż nad łokciem. Trafił mnie, na szczęście lekko. Głęboka czerń towarzysząca podróżom świstoklikiem pochłonęła mnie i żółwia którego mocno trzymałam za ramię, przenosząc nas między wymiarami które śmigały przed moimi oczyma. Nagle wszystko się skończyło, a stały grunt uderzył mnie boleśnie w stopy.
Znajdowaliśmy się na zielonych terenach między Araluen a Pictą.

Cdn.

czwartek, 13 lutego 2014

Opowiadanie cz.3

Dwa żółwie stanęły u boku swojego brata. Szepnął coś do nich a ja intuicyjnie odczytałam słowa z ruchu jego warg.

"Zabierzcie go i zmywajmy się stąd. Mamy pół godziny."

Mają pół godziny a potem cała konstrukcja się zawali. Wiem bo Zack sam podłożył bombę. Zastanawia mnie jedynie skąd oni o tym wiedzą.
Szef nadal ze sztucznym uśmiechem pokazał mi jeden z naszych znaków za plecami.

"Walcz"

Przekroczyłam leżącego i stanęłam przed nim z założonymi rękami uniemożliwiając dwóm żółwiom podejście do niego. Ich Lider zmarszczył brwi.

-Co to ma znaczyć?

zwrócił się do Szefa który z uśmiechem wyginającym jego twarz w nieruchomą maskę odpowiedział 

-Owszem obiecałem że wypuszczę twych braci... ale nie mówiłem że wszystkich. Ten na razie zostanie z nami, aby upewnić się czy nie będziecie próbować odzysssskać kamienia.

Mutanci spojrzeli po sobie krótko a ja ujrzałam w tych spojrzeniach błysk porozumienia. Będą walczyć. Ale Szef nic nie zauważył. Tym lepiej dla mnie.

Nagle zaatakowali.

Cdn.