Dwa żółwie stanęły u boku swojego brata. Szepnął coś do nich a ja intuicyjnie odczytałam słowa z ruchu jego warg.
"Zabierzcie go i zmywajmy się stąd. Mamy pół godziny."
Mają pół godziny a potem cała konstrukcja się zawali. Wiem bo Zack sam podłożył bombę. Zastanawia mnie jedynie skąd oni o tym wiedzą.
Szef nadal ze sztucznym uśmiechem pokazał mi jeden z naszych znaków za plecami.
"Walcz"
Przekroczyłam leżącego i stanęłam przed nim z założonymi rękami uniemożliwiając dwóm żółwiom podejście do niego. Ich Lider zmarszczył brwi.
-Co to ma znaczyć?
zwrócił się do Szefa który z uśmiechem wyginającym jego twarz w nieruchomą maskę odpowiedział
-Owszem obiecałem że wypuszczę twych braci... ale nie mówiłem że wszystkich. Ten na razie zostanie z nami, aby upewnić się czy nie będziecie próbować odzysssskać kamienia.
Mutanci spojrzeli po sobie krótko a ja ujrzałam w tych spojrzeniach błysk porozumienia. Będą walczyć. Ale Szef nic nie zauważył. Tym lepiej dla mnie.
Nagle zaatakowali.
Cdn.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz